Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony! Szczegółowe informacje znajdują się w Polityce prywatności.
Slide 1

Wersja językowa

Wesprzyj fundację

Wspierając Fundację Pobliskie Miejsca Pamięci Auschwitz-Birkenau, pomagasz nam ocalić od zapomnienia miejsca oraz artefakty, pozostałości po działalności kompleksu KL Auschwitz. Wspólna praca i pomoc pozwoli zachować niemych świadków tych tragicznych wydarzeń dla przyszłych pokoleń.

czytaj więcej

Aktualności


Kategoria: Aktualności

Mija 72 rocznica kiedy do obozu w Jawiszowicach trafili pierwsi więźniowie. Było ich 150-ciu, Żydów deportowanych z Francji. Zostali oni skierowani do Jawischowitz 15 sierpnia 1942 r. z KL Auschwitz. Był to jeden z podobozów Auschwitz, zorganizowany w pobliżu kopalni węgla kamiennego Brzeszcze – Jawiszowice. Przybyli więźniowie pracowali zarówno pod ziemię jak i na powierzchni. Był to pierwszy taki przypadek w historii funkcjonowania obozów koncentracyjnych.

Pod koniec sierpnia i na początku września dwoma transportami do obozu przybyło 45-ciu nieżydowskich więźniów, wśród których byli niemieccy więźniowie kryminalni i polityczni. Mieli oni stanowić trzon wewnętrznej administracji obozu, w której skład wchodzili między innymi Lagerältester i kapo. Kolejna grupa 310-ciu więźniów w większości francuskich Żydów trafiła do Jawischowitz 5 września 1942 r. W 1944 r. liczba więźniów kształtowała się na poziomie 2,2 tyś. Pobyt tu był traktowany przez więźniów jako kara. Niewyobrażalnie ciężkie warunki pracy w kopalni, głodowe porcje żywieniowe oraz brutalne traktowanie, sprawiały że był on uznany przez więźniów za najcięższy podobóz w kompleksie KL Auschwitz.

„Wysokie na trzy metry ogrodzenie z drutu kolczastego pod napięciem otacza obóz stalowym pasem. Dziesiątki reflektorów oświetlają nocą to ogrodzenie. Metr dalej za elektryczną barierą znajduje się drugie, również z drutu kolczastego. W odległości jednego metra od tej strony to znaczy wewnątrz ogrodzenia, biegnie prosty stalowy drut, który zaznacza teren nie do przekroczenia. Do tego miejsca można się poruszać, krok dalej i wachmani otwierają ogień z wież wartowniczych. Tu i ówdzie tabliczka z trupią czaszką i skrzyżowanymi piszczelami wyraża w uniwersalnym języku znaczenie i konsekwencje przekroczenia tej granicy. W czterech rogach obozu znajdują się wieże wartownicze, gdzie dzień i noc czuwają wachmani uzbrojeni w karabiny maszynowe. Często zdarza się, że przy okazji alarmów przeciwlotniczych wachmani ci strzelają do więźniów, którzy nie weszli na czas do baraków, zabijając lub lekko raniąc spóźnialskich.”[1]

Nasz Fundacja sprawuje pieczę nad pozostałościami  infrastruktury obozu w postaci łaźni oraz latarni. Obiekty te stoją w swoich pierwotnych lokalizacjach. Łaźnia znajdowała się w bezpośrednim sąsiedztwie placu apelowego, który wspomniana latarnia oświetlała. Odbywający się codziennie apel był nieodłącznym elementem życia więźniów we wszystkich obozach. W atmosferze krzyków, bicia więźniów liczono oraz ustawiano w równych szeregach. Wydawano komendy zdejmowania i zakładani czapek. Powtarzano tę czynność wielokrotnie, do chwili kiedy w uznaniu esesmanów była ona wykonywana równocześnie przez wszystkich. Apel odbywał się niezależnie od pogody, był okazją do wymierzania kar, często przeistaczał się w wielogodzinną tresurę więźniów.

Tym którzy przetrwali obóz, marsz śmierci odebrał wszelką nadzieję na odzyskanie wolności. Samek Blumenfeld Nr 108 006 tak wspomina: „Następnie wydano rozkaz ewakuacji obozu, za wyjątkiem około setki niezdolnych do marszu chorych, którzy mieli zostać […] zaczęliśmy iść w kierunku Wodzisławia. Nie spotkaliśmy więcej kolumny więźniów, ale przez całą drogę widzieliśmy setki, tysiące trupów więźniów zabitych przez esesmanów strzałem w tył głowy, ich mózgi wyciekały z czaszek, a krew tworzyła czerwone plamy na białym śniegu. Ci ludzie przeżyli długie lata w horrorze obozów zagłady i teraz zostali zamordowani na kilka godzin przed wyzwoleniem, w chwili, gdy w sercu ponownie rodziła się nadzieja.” [2]

Naszym obowiązkiem jest pamiętać i przywracać pamięci tragiczne fakty z historii funkcjonowania kompleksu KL Auschwitz. Jedynie w taki sposób jesteśmy w stanie ocalić od zapomnienia los tych, którzy zginęli w otchłani obozu oraz którym udało się przetrwać, ale już odeszli. 



[1]Wspomnienie Samek Blumenfelda Nr 108 006 w: Jawischowitz podobóz Auschwitz. 45 deportowanych 8 polskich górników składa świadectwo dla przyszłości, pod red. Jarko Mensfelt, Brzeszcze 2009, s. 136. 

[2] Wspomnienie Samek Blumenfelda Nr 108 006 w: Jawischowitz podobóz Auschwitz. 45 deportowanych 8 polskich górników składa świadectwo dla przyszłości, pod red. Jarko Mensfelt, Brzeszcze 2009, s. 143.